23 lutego 2014

Rozdział 2

         Po przeczytaniu zostaw po sobie ślad w postaci komentarza!

Obudziły mnie spływające po moim oknie krople deszczu, gdy zerknęłam na budzik widniał napis 08:23. Wstałam z łóżka, pościeliłam je, podeszłam do szafy i wzięłam ze sobą do łazienki te ubrania. Wzięłam prysznic i się przebrałam. O godzinie 08:30 byłam na dole w kuchni, Stanley robił kanapki.
-Witaj, Stanley co na śniadanie?-zapytałam tak jakbym właśnie się narodziła
-Ooo... widzę, że moja księżniczka się już nie smuci. Kanapki z twoją ulubioną szynką.-mówił z uśmiechem Stanley
-Na co mam być smutna?-zapytałam- A no tak wyjazd o 11.
Niepewnie wzięłam kanapkę, tak jakby była zatruta. Ugryzłam i zjadłam, wstałam i poszłam do pokoju. Zadzwoniłam do Patty.

Rozmowa telefoniczna

P: Słucham?
L: Cześć, spakowana?
P: Wczoraj się pytałaś. Tak!!!
L: No wiem, przyjdź o 9:30 do mnie bo o 10:00 jedziemy na lotnisko.
P: Okey, okey. Tylko mi się nie smuć, że jedziemy tylko się ciesz widziałam hotel, jest wspaniały.
L: Też zaraz sprawdzę, ok Do Zobaczenia idę się żegnać
P: No Pa

Koniec Rozmowy

Weszłam na stronę hotelu, Patty miała rację był cudowny. Mój apartament rodzice kupili mi jak miałam 5 lat, ale nie miałam okazji jeszcze pojechać. Zeszłam na dół, przytulałam mamę do 9:20. Usłyszałam dzwonek, wiedziałam że to Patty, bo tylko ona tak dzwoni. Podbiegłam i otworzyłam, ja i Patty zaczęłyśmy się przytulać. Gadałyśmy do 9:59. O 10 tato wziął nasze walizki i włożył do auta. Pół godziny później byłyśmy na lotnisku. Pożegnałam się z tatem i poszłam z Patty aby dać paszport. Weszłyśmy do luksusowego samolotu, leciałyśmy 3 godziny, a przez ten czas gadałyśmy.Gdy doleciałyśmy, Patty zadzwoniła po taxi, a ja odebrałam bagaże. Czekałyśmy na taxi w promieniach słońca, gdy weszłyśmy do taxi, Patty włożyła słuchawki do uszu.
-Patty, co ty tam słuchasz?
-Nie wiem, czekaj sprawdzę-popatrzyła na wyświetlacz-jakiś zespół.
-A jak się nazywa?-zainteresowałam się
-Yyy... One Direction, też z Londynu, a ja ich nie znam, pff-zaśmiałam się
-Wejdę i se o nich poczytam na wikipedi.-dodała
-To daj mi posłuchać-włożyłam słuchawki do uszu i jeden z głosów był mi znajomy nie wiem z skąd.
Nagle samochód się zatrzymał.
-Ile płacę?-zapytałam oczywiście po hiszpańsku
-A dała by pani mi autograf dla córki, nie musi pani płacić-zdziwiłam się. Nawet w Hiszpanii mnie znają? Napisałam na karteczce 'Layla Hall <3' Mężczyzna się ucieszył i wyciągną z bagażnika nasze walizki. Byłyśmy przy pięknym dużym hotelu. Weszłyśmy do środka, na domiar złego było dwie grupy fanów; moich i kogoś jeszcze nawet nie wiem kogo. Ale zobaczyłam u jednej dziewczyny napis 'I LOVE ONE DIRECTION', czyli już wiadomo kto tu był, zameldowałyśmy się i poszłyśmy do naszych pokoi, a ja do apartamentu. (Tato kupił mi go jak miałam 5 lat) Weszłam do pokoju było cudownie, beżowo, biały z turkusowymi odcieniami ściany. Zaczęłam się rozpakowywać. Usłyszałam jak ktoś coś mówi i drzwi do  mojego pokoju zostały otwarte, w nich stał zdziwiony blondyn.
-Yyy... Słucham?-zdziwiłam się
-Yyy... Ale to pokój 134?-zapytał
-Tak. Coś się stało?
-Ale....? Mój przyjaciel tu ma mieszkać.
-Nie możliwe to moje mieszkanie od 14 lat.
-Aha...
-Będziesz tak stać i się na mnie patrzeć czy wejdziesz?-zapytałam, ale się bałam bo go nie znałam
-Mogę?-cieszył się jak dziecko
-No chyba tak, jeśli twierdzisz że to pokój twojego przyjaciela to zadzwonię po Anne.
-Kto to jest ta Anne?-wszedł do pokoju i podszedł do okna, usłyszałam piski.
-Anne to córka właściciela.
-Aha
Do pokoju bez pukania wbiegł szatyn w bluzce w paski. Spojrzał na dziewczynę.
-Kurde, dowiedziałem się, że tu jest właścicielka, ale nie mówili że to ona-spojrzał na Layle
-Yyy... też się nie cieszę że cię widzę-powiedziałam pod nosem
-To wy się znacie?-powiedział blondyn
-Tak jakby...- nie dokończył szatyn bo Layla mu przerwała
-Tak jakby?-zaśmiała się- musiałam siedzieć i się z nim kłócić przez 16 lat.
-16???-Blondyn wsadził jabłko, lezące na stoliku obok łóżka-Kłócić??? Wyjaśnicie???
-Yyy... Ja nie mam ochoty na wyjaśnienia, idę do recepcji pytać o pokój, Hall ci opowie!-powiedział ze złością Louis
-Możesz nie mówić mi po nazwisku?
-Nie!-szatyn poszedł w stronę recepcji.
-To co opowiesz?
-Yyy... Całą historię? Od początku do końca?
-Tak, proszę- zrobił sweet minkę.
-No dobra. Mam na imię Layla. Byłam sąsiadką Louisa do 16 roku życia. Zaczęło się to jak miałam 5 lat. Zaczęliśmy się kłócić i dokuczać. Jak miałam 15 lat rodzice powiedzieli że mają dla mnie niespodziankę, Louis też tam był...-zaczęłam opowiadać
-I co dalej?
-Rodzice moi i Louisa kazali nam usiąść na ławce, a tato Louisa powiedział że nasi rodzice nasz zaręczyli...
-Serio?!?- zdziwił się Niall
-Nie wierzyłam własnym uszom i się nie zgodziliśmy, ale rodzice postanowili, że nie będą nam kazać, ale jeśli się kiedykolwiek spotkamy to nastąpi ślub. Ja z rodzicami się wyprowadziłam do Londynu, żeby go nie spotkać, ale...-ucichłam
-To nie mówcie rodzicom o tym
-No, ale...
-Co?
-No, wiesz..., ja jestem sławna...
-My też i co dowiedzą się?
-Moi rodzice na pewno, no bo mój tato jest moim producentem... 



Cześć marcheweczki nie mogłam skączyć. 
Ale mam nadzieję że się podoba ♡♥♡



21 lutego 2014

Rozdział 1 'Pierwszy raz wyjeżdżam bez was...'

             Proszę o komentarz!



                                                                 MIŁOŚĆ
to tylko słowo, które nic nie znaczy. Nikt, nie może rozkazać komuś KOCHAĆ; mi tak kazano. Ale nie o tym jest moja historia. Historia, ta opowiada, jak ja po 14 latach, polubiła człowieka..., nie ja go POKOCHAŁAM. Zacznę od początku.

Przebudziłam się około godziny szóstej, ale postanowiłam że pójdę jeszcze spać. Obudziły mnie jasne promienie słońca, padające prosto w moje niebieskie oczy. Na zegarku wyświetlał się napis 09:30. Wstałam z dużego łóżka, prześcieliłam je turkusową kołdrą z napisem Winners lose, the losers win. Podeszłam do dużej, białej szafy. Wygrałam ten zestaw. Po wybraniu stroju, poszłam do łazienki załatwić potrzeby, umyć się i przebrać. Następnie zeszłam do dużej kuchni w której był Stanley, nasz kucharz, przygotował mi jajecznice, chodź sama dobrze gotowałam Stanley, był uparty i sam chciał gotować. Po zjedzeniu, zadzwoniłam do Patty.

Rozmowa telefoniczna:

P: Słucham?
L: Cześć,spakowana?
P:Yyy..., GDZIE?
L:PATTY! Zapomniałaś?!?!
P: Nie, ale powiedz gdzie jedziemy!
L: Patty, Patty, Patty... Jedziemy jutro do Hiszpanii.
P: A no tak. Już się pakuje. Pa
L: No cześć

Koniec rozmowy

Gdy wychodziłam z kuchni, zobaczyłam chyba z 20 dziennikarzy. Stali, przed drzwiami, na szczęście panna Eva im nie otworzyła. Panna Eva- Gosposia. Rodzice jeszcze spali. Poszłam do pokoju i włączyłam laptopa. Od razu weszłam na pocztę, facebooka, aska, twittera i na youtube; na youtube włączyłam Avicii. Kocham jego piosenki. Gdy wszystko sprawdziłam wzięłam walizkę i zaczęłam się pakować na jutro. O 14 skończyłam pakowanie, a do pokoju zapukała panna Eva.
-Panno Hall, zapraszam na obiad i rodzice, chcą z panią rozmawiać.-cicho i spokojnie wyjaśniła mi co jest na obiad.
-Tak, tak, już idę.
Zeszłam po schodach, patrząc na mamę siedzącą przy obiedzie.
-Kochanie, jutro taki ważny dzień, wyprowadzasz się.-powiedziała mama przez łzy.
-Mamo, tylko na 2 miesiące.
-Apartament, masz wykupiony, Patty, ma pokój obok ciebie, również duży.-poinformował mnie tato; to że byliśmy bogaci to tylko z powodu zawodów rodziców. Mama, czyli Sue Hall, była modelka, teraz prowadzi firmę; tato, czyli George Hall, jest producentem muzycznym, a ja jestem po prostu piosenkarką. 
-Mamy dziś ważne spotkanie, więc zostaniesz sama, dobrze?-zapytała z łzami w oczach mama
-No pewnie, pożegnam się z domem.- mieszkam w nim od czasu skończenia 16 lat. Stary dom opuściliśmy z moich powodów. Ale może potem, o tym opowiem. Po obiedzie, podeszłam do telewizora, włączyłam go i oglądałam jakąś komedie. O 16 rodzice pojechali na spotkanie, pochodziłam po całym domu, zawsze się bałam go opuścić, byłam tu bezpieczna! Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Podeszłam do nich i spojrzałam przez okienko, nie była to Eva, ani Stanley, a już na pewno nie rodzice. Otworzyłam delikatnie drzwi, a za nich wyskoczyła Margaret-moja menadżerka. 
-Layla, co tam u ciebie? Kiedy wyjeżdżasz? Spakowana jesteś? Długo cię nie będzie? Będę za tobą tęsknić...-zadawała bez przerwy pytania Margaret
-Yyy... Margaret, możesz nie zadawać tyle pytań, zadajesz ich więcej niż dziennikarze.-zaśmiałam się- u mnie dobrze, jadę jutro o 11, tak spakowałam się, nie będzie mnie 2 miesiące....
-Aha, życzę ci miłej podróży, załatwię ci koncert po wakacjach, ale muszę iść, PA-pożegnała się ze mną
-Pa
Gdy Margaret wyszła, weszła do domu Eva.
-Panno Hall niech pani odpoczywa, jutro pani wyjeżdża.-powiedziała Panna Eva opiekuńczo
-Eva, nie bądź dla nie taka opiekuńcza, przecież mam 19 lat, a za 5 dni 20.
Tak za 5 dni skończę 20 lat. Stara jestem, prawda? Po krótkiej rozmowie z Evą do domu wszedł Stanley.
-Witaj, księżniczko
-Witam
-Layla, nie będzie cię aż przez 2 miesiące i komu ja będę piekł ciasteczka?-zapytał ze smutkiem Stanley
-Pogotujesz Evie a jak wrócę to mi zrobisz duży TORT. OK?
-Oczywiście, panienko
Stanley i Eva, przeprowadzili się z nami do tego domu, Eva jak byłam mała była moją opiekunką i nauczycielką śpiewu, a Stanley najlepszym kucharzem jakiego znam. Po długiej rozmowie usiadłam na kanapie i włączyłam moją ulubioną bajkę z dzieciństwa Barbie wiem mam 19 lat ale jak jest mi smutno to to oglądam. O godzinie 21 do domu przyszedł tato.
-Tato?
-Słucham kochanie.
-Gdzie jest mama?-zapytałam smutna
-Idzie, a co cię tak smuci?-zapytał ojciec
-Bo pierwszy raz wyjeżdżam bez was :'(
-Wrócisz, jedziesz tylko na 2 miesiące
Po rozmowie poszłam do pokoju, umyłam się, przebrałam w piżamę i poszłam spać.